Zbliżające się kroki przykuły uwagę samca alfa Watahy Srebrnego Chabra. Rozpoznał chuderlawą sylwetkę, gdy tylko w świetle ogniska nabrała barw. To goniec przybywał z wiadomością. Agrest z oczekiwaniem odwrócił się ku niemu.
- Nymerio, Agreście... Legionie... - Nieco zwietrzałe słowa wypełzły z jego ospałego pyska. - Z WWN przybyły nowe wieści. Niejaki Piskacz przekazał.
Goniec zrobił krótką przerwę, by złapać dech, a głos nieoczekiwanie zabrał asystent alfy.
- Piskacz, jeden ze współpracowników sekretarza - oznajmił, zrozumiawszy chyba, że przyda się zaznajomić towarzystwo ze źródłem rewelacji tak ważnych, że aż z poświęceniem przywleczonych przez gońca, który ewidentnie miał ciekawsze rzeczy do roboty. Alfa kiwnął głową. Legion starannie, wytwornie powtórzył ruch ojca.
- Tak czy inaczej, jegomość doniósł, że przywódca WSJ odszedł.
- Ach - wyrwało się Nymerii, choć skostnienie tego półsłówka kazało przypuszczać, że była w nim pewna teatralna uprzejmość. - No cóż, to musiało się kiedyś stać.
- Musiało. - Agrest odetchnął, by przewietrzyć myśli. Brakowało w nich żalu czy współczucia.