Nie minęło wiele czasu, odkąd zorganizowana grupa przestępcza zaczęła panoszyć się na terenach Watahy Szarych Jabłoni. Samiec alfa, Kanjiel, nie zamierzał dłużej tego tolerować. Jego spotkanie z przywódcą grupy zaczęło się niewinnie.
- No? - Arcun, przywódca buntowników uniósł jedną brew - Kanjiel? Myślisz, że się ciebie przestraszymy?
- Słyszałem, co wyprawiacie - warknął głucho alfa - nie macie do tego prawa, już od dłuższego czasu posuwacie się zbyt daleko.
- Co? Czy ty nam grozisz? - jego rozmówca wydawał się być zszokowany - czy on nam grozi? - wskazując łapą na wilka, potoczył wzrokiem po swojej drużynie. Wśród nich dały się słyszeć ciche, drwiące śmiechy. Sytuacja zaczynała być poważna.
- Uprzedzam cię, że to nie skończy się dobrze - zawarczał alfa - wywołacie wojnę.
- Wojnę, powiadasz - Arcun podparł się łapą, słuchając z pobłażaniem.
- Jak mam inaczej nazwać waszą drużynę, jak nie grupą przestępczą?! - ryknął wreszcie wilk - próbowałem po dobroci, ale widzę, że nie mam wyboru. Nie należycie już do WSJ! Nie będę za was dłużej odpowiadać!
- Cooo?! - rozmówca aż podskoczył ze złością - śmiesz nas wyrzucać? Jeśli zamiast siedzieć cicho, robisz wokół nas niepotrzebne zamieszanie, sami lepiej damy sobie radę! Bierzcie go! - huknął.
Jego kompani w mgnieniu oka rzucili się na Kanjiela i towarzyszące mu wilki. Widać, akcja była dobrze zaplanowana, ponieważ podczas gdy czworo zajęło się atakowaniem towarzyszy, trójka agresywnie zaczęła szarpać alfę. Basior powoli ustawał w walce. Jeden z napastników, wyraźnie najsilniejszy z nich, chwycił za gardło wilka i zaczął targać nim na wszystkie strony. W pewnej chwili trysnęła krew. Było już za późno. Martwe wilcze ciało osunęło się na ziemię. Rządy zostały ustalone. Od tej chwili, w Watasze Szarych Jabłoni miało zapanować bezkrólewie...
Anonimowy Kronikarz
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz