W średniej wielkości jaskini, pod ścianą, w centrum siedział z pewnością niemłody już, rudej maści z siwymi włosami basior, do tej pory przeglądający jakieś papiery, pomrukując, teraz podniósł głowę i utkwił stalowe, acz zaciekawione spojrzenie w Eotharze Atsume. Mawiają, że rozum nie zawsze idzie w parze z wiekiem, ale przybysz miał przeczucie, że w tym przypadku przysłowie się sprawdzi. Dergudowi towarzyszyła trójka burych "asystentów", jedynie czwarty wyróżniał się kolorystycznie, co mogło świadczyć o mocach. Z całej gromady bił spokój, a zarazem gotowość do zmiany postawy w każdej chwili.
- Dobry wieczór. - na zewnątrz słońce szykowało się już do spoczynku. - Pan Dergud, przywódca tego zrzeszenia, jak mniemam?
- Dobry wieczór. - odparł głębokim, nieco flegmatycznym głosem najstarszy wilk, lustrując gościa wzrokiem i lekko unosząc brew, jakby próbując sobie przypomnieć jego pysk lub zdjąć z niego czaszkę. Nie spodziewał się odwiedzin o tej porze. - Tak, dobrze trafiłeś. A co sprowadza takiego młodego basiora w nasze skromne progi? Chyba trochę za wcześnie na was, NIKL. - dodał wyraźnie oczekującym głosem.
- Nie mogę wypowiadać się w drugiej kwestii, ale na pierwsze pytanie odpowiem z chęcią. - teraz wilk wydawał się jeszcze bardziej zaintrygowany. - Propozycja interesu. To jest to, co mnie tu przywiodło.
- Zamieniam się w słuch. - odparł po chwili Dergud, odkładając bezwolnie jeden z dokumentów na bok.
- Zakład, że za miesiąc WSJ wzbogaci się o wschodnie tereny i pozbędzie się swojego wroga.
- Nie mamy i nie chcemy mieć wrogów. - uśmiechnął się nieco pobłażliwie basior.
- A nazwalibyście Agresta przyjacielem? - Eothar zripostował jego wypowiedź z kamiennym wyrazem pyska, mimo że jego serce biło jak oszalałe w nadziei.
- A kim jest dla ciebie, że pragniesz nam pomóc? - warknął rudy wilk.
- Powiedzmy, że zamierzam mu się odpłacić pięknym za nadobne. Za to, co zrobił ze mną i bliskimi. - młodszy z basiorów przybrał ton głosu mroczny niczym otchłanie piekła, uciekając wzrokiem na lewo, równocześnie mrużąc oczy przy próbie zjednania sobie umysłu basiora. Wziął głęboki wdech i z pewną trudnością, ale zsunął lekko czaszkę, ukazując paskudną bliznę na oku. Dla lepszego efektu było warto.
- Więc zamierzasz w pojedynkę rozprawić się z alfą i całą jego watahą, a potem jeszcze narzucić im czyjeś jarzmo? - podwładni basiora zawtórowali szefowi cichymi chichotami.
- Nie mam już nic do stracenia. - odparł beznamiętnie. - Zresztą nie jestem sam. - zamknął oczy i zjeżył sierść, naprężając mięśnie. Po chwili poczuł wibracje unoszących się zewsząd kamieni i wirujących w powietrzu liści, a nawet jakichś patyków z zewnątrz, oraz znajomy prąd przebiegający przez całe jego ciało. Uniósł powieki, ze wzrokiem utkwionym wciąż w grupie wilków, będącej pod chwilowym wrażeniem występu, choć nie tak dużym, jak się spodziewał. Być może w tych okolicach magiczne zdolności są bardziej powszechne. - Potrzebuję jedynie schronienia i czasu.
- A co ty będziesz z tego miał?
- Spokój ducha i ciała u twego boku. - odpowiedział prosto.
- Ha. Cóż, mierzysz wysoko, a to się chwali. - mruknął wilk, przysuwając przed oczy jeden z papierów ze stosu, co znaczyło zbliżający się koniec rozmowy. Dergud przechylił nagle lekko głowę z wężowym uśmiechem. - Dwa tygodnie. A potem...
- ... potem dostaniesz moją głowę. - dokończył za niego Eothar, z satysfakcją zauważając poirytowane zaskoczenie w oczach basiora, a kompletny szok u jego kamratów. - Miłego wieczoru panom życzę.
- Wzajemnie. - mruknął rudy basior. Młody wilk odwrócił się wolno na pięcie i ruszył do góry ku wyjściu.
Anonimowy Kronikarz
Niech was pierun trzaśnie!
OdpowiedzUsuńŚwięte słowa, Towarzyszu Generale!
Usuń